Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Klaudia zostanie bliźniakiem genetycznym

Karol Potapowicz
Klaudia zostanie bliźniakiem genetycznym
Klaudia zostanie bliźniakiem genetycznym Karol Potapowicz
Klaudia zostanie bliźniakiem genetycznym. Dziś w klinice w Dreźnie, Klaudia Sypniewska uczennica I LO w Złotowie oddaje komórki macierzyste. Ratuje w ten sposób życie drugiej osoby.

Klaudia zostanie bliźniakiem genetycznym

Moja historia zaczęła się 11 kwietnia 1995r., kiedy przyszłam na świat. Urodziłam się z bardzo rzadką chorobą, jaką jest skaza krwotoczna. Z minuty na minutę traciłam coraz więcej krwi. Gdyby nie szybkie podjęcie decyzji o transfuzji, nie mogłabym dzielić się z Wami moim świadectwem. Jako dwudniowe dziecko, otrzymałam największy dar, jaki człowiek człowiekowi może ofiarować-życie. Uratował mnie mój tata, który był dawcą krwi.
O fundacji DKMS dowiedziałam się od mojej siostry i już wtedy postanowiłam, że któregoś dnia i ja dołączę do potencjalnych dawców. W I LO im. Marii Skłodowskiej- Curie w Złotowie, do którego uczęszczam, zorganizowana została akcja zachęcająca do wpisania się do bazy DKMS.
Zapisałam się, zrobiłam wymaz z jamy ustnej, ale było to nie do końca świadome. Pomyślałam sobie: jest tak wielu dawców, że moja rejestracja pewnie nigdy niczego nie zmieni i nie odnajdę swojego bliźniaka genetycznego, któremu będę mogła pomóc. Zresztą tak rzadko się słyszy o tym, że ktoś zostaje dawcą.
Jak bardzo się myliłam...
Od 17 lutego wszystko zaczęło nabierać tempa. Telefon do mojej mamy z DKMS i wielki strach w jej oczach, bo nie chcieli udzielić jej żadnych informacji. Na początku pomyślałyśmy, że może aktualizują dane i dlatego się z nami kontaktowali. Ale kiedy oddzwoniłam i usłyszałam te słowa, które już na zawsze pozostaną w mojej pamięci „Czy nadal chciałaby pani uratować komuś życie?” - wszystko stało się jasne. Ja, Klaudia Sypniewska, która 18 lat temu otrzymała w prezencie od taty zdrowie, mogę się tym zdrowiem podzielić. Mogę dać cząstkę siebie, drugiej, zupełnie obcej mi osobie.
Na początku nie mogłam pozbierać myśli, mimo że zgodziłam się bez zastanowienia, to potem przyszła chwila refleksji, czy dobrze zrobiłam, że może powinnam się wycofać, bo może to dla mnie mieć jakieś skutki uboczne. Do tej pory jestem tym lekko oszołomiona. Strach miesza się z radością, oczywiście na korzyść tej drugiej. Wiem, że tutaj nie chodzi o mnie. Stałam się teraz odpowiedzialna również za drugą osobę. Czuję się wyjątkowo i jestem szczęśliwa.
Parę dni później dostałam ankietę zdrowotną do wypełnienia. Znajdowało się w niej mnóstwo pytań o stan mojego zdrowia. Na tym etapie mogłam się jeszcze wycofać. Kolejnym krokiem było pobranie ok. 30 ml mojej krwi, do dalszych badań potwierdzających zgodność. Dopiero teraz moja szansa, że zostanę dawcą wzrosła do 50%! Zostało nam tylko czekać, co dalej, czy nadaję się na dawcę.
Przez cały czas oczekiwania fundacja nie zostawiła mnie samej sobie. Dzwonili i pytali jak się czuję, informowali mnie o wynikach badań, byli bardzo cierpliwi i odpowiadali na każde moje pytanie. Dostawałam różne ulotki i foldery informacyjne. Od początku wiedziałam co się dzieje.
6 marca na lekcji zadzwonił do mnie telefon z DKMS. „Jest zgodność i to stu procentowa! Czy nadal jest pani gotowa uratować komuś życie?”. Odpowiedziałam, że oczywiście. „Ustaliliśmy dla pani następujące terminy: 21 marca badania w klinice w Dreźnie, 1-2 kwietnia pobór komórek macierzystych”. Przeraziło mnie, że dzieje się to tak szybko, jednak pani z fundacji przeprosiła mnie i poinformowała, że jest tak dlatego, bo stan biorcy jest ciężki. Od razu zadzwoniłam do mamy i z niemałym wzruszeniem opowiedziałam jej o wszystkim.
Dni od 6 marca do 20 zleciały bardzo szybko. Przed wyjazdem skontaktował się ze mną mój opiekun i tłumacz w jednej osobie, przesympatyczny pan Maciej. Uspokoił, dodał otuchy i powiedział, że czeka na mnie we Wrocławiu, skąd dalej pojedziemy razem do Drezna na badania. Coraz częściej myślałam o moim biorcy: kim jest, jak się czuje i czy w przyszłości będzie chciał się ze mną spotkać.
Kiedy przybyłyśmy z mamą do Wrocławia, okazało się, że pan Maciek nie będzie mógł nam towarzyszyć, ze względu na chorobę i zastąpi go jego tata. Podróż do Drezna minęła bardzo szybko. Po nieprzespanej nocy w hotelu pojawiłyśmy się w Klinice Uniwersyteckiej im. Carla Gustava Carusa, gdzie czekał już na mnie wspaniały personel medyczny. Badania trwały 4 godziny i również jak poprzednie wykazały, że jestem idealnym dawcą.
Najpiękniejsze, a zarazem najważniejsze i najbardziej emocjonujące chwile jeszcze przede mną. Od czwartku będę przyjmowałam dwa zastrzyki dziennie, tzw. czynniki wzrostu komórek macierzystych, G-CSF, które przygotowały mnie do ich poboru. Również mój biorca zaczął przygotowania, będzie poddany chemioterapii, która obniży jego odporność do zera, tak aby moje komórki mogły się przyjąć. Cały proces pobrania będzie trwał ok. 4 godzin, w trakcie których dowiem się skąd jest mój biorca, ile ma lat i jakiej jest płci. Oddam cząstkę siebie, aby uratować komuś życie, tak jak kiedyś uratowano mi. Dla takich chwil warto żyć.
Chciałabym aby te parę słów, które kieruje do Was było świadectwem, zachęcającym Was do włączenia się w to dzieło. Jest wiele osób, które nie doczekały się swojego dawcy i zmarły. Rejestrując się w bazie dajecie komuś szanse na nowe, zdrowe życie. Najważniejsze jednak jest to, żeby robić to świadomie. Bycie potencjalnym dawcą to nie tylko noszenie czerwonego puzzelka na kurtce, czy karty dawcy w portfelu, ale także gotowość, aby podzielić się cząstką siebie.
Uratowanie czyjegoś życia zostanie w mojej pamięci i przemieni mnie, jestem o tym głęboko przekonana. Będę miała w świecie osobę z którą już na zawsze połączy mnie niesamowita więź. Mam nadzieję, że dane nam będzie się w przyszłości poznać i utrzymywać kontakt.
Krąży wiele mitów na temat poboru: że bardzo boli, że z kręgosłupa, że z uszczerbkiem na moim zdrowiu. Czy boli? Dowiem się tego niedługo, ale już teraz lekarze zapewniali mnie, że mogę odczuwać jedynie grypopodobne objawy parę dni po pobraniu. Czy z kręgosłupa? NIE. Nigdy nie pobiera się z kręgosłupa. Jedną z metod jest pobór szpiku z talerza kości biodrowej, drugą, którą ja będę miała, z krwi obwodowej, a jedynym uszczerbkiem mogą być wspomniane przeze mnie objawy grypopodobne. Więcej informacji znajdziecie na stronie DKMS.
Wiele osób mnie wspiera i chciałabym im za to bardzo podziękować, za każde słowo, gest, cierpliwość DZIĘKUJĘ.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zlotow.naszemiasto.pl Nasze Miasto