Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Oceniamy pomocników Lecha po jesieni w ekstraklasie

Redakcja
Semir Stilić w meczach przy Bułgarskiej grał nieźle, ale na wyjazdach  przeważnie zawodził
Semir Stilić w meczach przy Bułgarskiej grał nieźle, ale na wyjazdach przeważnie zawodził Marek Zakrzewski
Lech jest jak Dr Jekyll i Mr Hyde - pokazuje dwa różne oblicza. To dobre w Lidze Europejskiej i to złe w polskiej ekstraklasie. Tak Kolejorza przedstawiła oficjalna strona Manchesteru City. Anglicy zastanawiali się, jaki to "eliksir" powoduje przemianę mistrzów Polski z drużyny potrafiącej grać bez żadnych kompleksów i wygrywającej z tuzami europejskiej piłki, w bezradną pozbawioną stylu i pasji ekipę, która seryjnie przegrywa na krajowym podwórku.

Główny wpływ na to miała postawa linii pomocy. Sławomir Peszko, Siergiej Kriwiec, Semir Stilić błyszczeli na międzynarodowej arenie, natomiast w polskiej ekstraklasie sprawiali swoją postawą wielki zawód. O przyczynach kryzysu Lecha rozprawiano przez wiele tygodni. Temperaturę dyskusji podgrzewał też fakt, że recepty na wyjście z tej kompromitującej sytuacji nie znał nawet trener Jacek Zieliński. Szkoleniowiec zanim stracił pracę, próbował różnych ustawień. Dość powiedzieć, że na lewej pomocy zagrała chyba rekordowa jak na naszą ligę liczba graczy: Henriquez, Wilk, Peszko, Kiełb, Kriwiec, a epizody mieli nawet Rudnevs, Tshibamba czy Wichniarek. Niewiele to jednak zmieniło.

Utarło się więc twierdzenie, że problemy Lecha w środku pola leżą w sferze mentalnej. Pomocnicy drużyny mistrzów Polski nie potrafili koncentrować się na pojedynki z krajowymi rywalami. Spory poklask zdobyła też teoria, że Kolejorz ma zbyt wąską ławkę rezerwowych i podstawowi gracze nie mają godnych konkurentów.

Szkoleniowcom bez wątpienia mocno zawęziła pole manewru kontuzja Tomasza Bandrowskiego. Jak pożyteczny jest to gracz, pokazał choćby pojedynek z Wisłą Kraków. W wielu meczach tych kilkunastu odbiorów piłki, bo przecież z tego słynie 26-letni reprezentant Polski, z pewnością brakowało. Warto jednak przypomnieć, że z roli defensywnego pomocnika w końcówce rundy znakomicie wywiązywał się też Ivan Djurdjević. Serb na początku sezonu jeśli pojawiał się na boisku, to głównie w roli środkowego obrońcy. W optymalnej formie był jednak dopiero w listopadzie, podobnie zresztą jak wielu jego kolegów.

Trener Zieliński do ostatniego dnia pracy w Lechu nie chciał zgodzić się z twierdzeniem, że zostały popełnione błędy w przygotowaniach do sezonu, ale to naszym zdaniem była główna przyczyna tego, że lechici po meczach w Lidze Europy, powłóczyli nogami w spotkaniach w ekstraklasie. Szkoleniowiec próbował więc eksperymentować, ale jego roszady wprowadzały więcej zamętu niż pożytku. Do kuriozalnej sytuacji doszło w spotkaniu z Zagłębiem, kiedy to Zieliński wystawił Stilicia na prawej stronie pomocy, a Peszkę na lewej. Czarę goryczy przelał mecz z Górnikiem Zabrze przegrany po beznadziejnej grze 0:2. Lechici sprawiali wrażenie, jakby zupełnie nie rozumieli, co mają robić na boisku, wtedy to właśnie trener na lewej pomocy wystawił Rudnevsa.

Powrót do "mistrzowskiego ustawienia" nastąpił zbyt późno. Zbyt późno chyba też uległa zmiana taktyki w meczach wyjazdowych. Lech w spotkaniach z Jagiellonią, Bełchatowem, Górnikiem, Ruchem dawał sobie narzucać chaotyczny styl gry rywali, próbował grać atak pozycyjny i w efekcie nadziewał się na kontry rywali. Może brakowało trochę pokory? Dopiero w ostatnim meczu z Koroną widać było dyscyplinę taktyczną i choć poznaniacy nie zdobyli gola, trudno było mieć do nich pretensje za postawę i zaangażowanie.

Jeśli chodzi o indywidualne cenzurki, to niestety trudno wskazać pomocnika, który mile by nas zaskoczył. Warto odnotować debiut młodego Kamila Drygasa. Najrówniej grał Dimitrije Injać. Dużo więcej, zwłaszcza w meczach wyjazdowych, spodziewaliśmy się po Siergieju Kriwcu i Semirze Stiliciu. Białorusin i Bośniak przy Bułgarskiej grali o klasę lepiej niż na małych pozbawionych atmosfery wielkich widowisk, stadionikach.

Jakub Wilk miał niezły początek, ale potem bardzo długo nie potrafił przekonać do siebie Zielińskiego. A przecież to piłkarz o reprezentacyjnym potencjale. Sławomir Peszko, który miał rewelacyjną jesień w 2009 roku (strzelił pięć goli i dołożył do tego kilka asyst) "rozkręcał się" wolno i dopiero w końcówce był prawdziwym motorem napędowym Kolejorza. Co ciekawe, najwięcej asyst - 4, miał obrońca Marcin Kikut.

Na swojego pierwszego gola w Lechu nadal czeka Jacek Kiełb. Niestety, miał wiele kłopotów ze zdrowiem akurat wtedy, kiedy wydawało się, że dochodzi do dobrej formy. Błysnął w końcówce trochę zapomniany Możdżeń, a Jan Zapotoka niestety znów "nie odpalił" i pewnie trzeba będzie się z nim pożegnać.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto