Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Archidiecezja chce wysiedlenia mieszkańców osiedla Maltańskiego w Poznaniu. "Ksiądz bawi się w czyściciela". Proboszcz odpowiada na zarzuty

Emilia Ratajczak
Emilia Ratajczak
Mieszkańcy są zrozpaczeni. Boją się eksmisji.
Mieszkańcy są zrozpaczeni. Boją się eksmisji. Robert Woźniak
Sytuacja mieszkańców osiedla Maltańskiego w Poznaniu wydaje się dramatyczna. Działki, na których mieszkają mają zostać zamknięte. Nie wiadomo, kiedy miałoby do tego dojść, ale przedstawiciele archidiecezji poznańskiej nie ukrywają, że plany na sprzedanie są. Mieszkańcy boją się eksmisji i twierdzą, że zostali zmuszeni do podpisania umów o dzierżawę. Ksiądz proboszcz odpowiada na zarzuty.

Spis treści

Pani Bronisława dostała pismo o eksmisji. Co z innymi mieszkańcami os. Maltańskiego w Poznaniu?

Mieszkańcy działek przy ulicy Krańcowej w Poznaniu boja się, że stracą dach nad głową. Archidiecezja chce, żeby podpisali umowy dzierżawcze albo się wynieśli. Ci jednak uważają, że mają prawo tam mieszkać.

Zobacz jak wygląda osiedle Maltańskie w Poznaniu z lotu ptaka:

Dokument o eksmisji pokazała nam pani Bronisława Waszkiewicz.

- Przez sąd przeszło pismo i czekamy teraz na odpowiedź czy nam przyznają prawo trzy tygodnie późniejszej odpowiedzi czy nie

– opowiada. Pani Bronisława ma 67 lat, jeśli eksmisja się ziści, to wyląduje na bruku.

Czytaj więcej: 700 osób straci swoje domy na osiedlu Maltańskim w Poznaniu? Archidiecezja komentuje sprawę eksmisji

Mieszkańcy są zrozpaczeni. Boją się eksmisji.
Mieszkańcy są zrozpaczeni. Boją się eksmisji. Robert Woźniak

Umowa o dzierżawę albo wyprowadzka

Na umowie o dzierżawę napisano wyraźnie. Jest do 31 grudnia 2024 roku. A co później?

- Mają prawo wypowiedzieć umowę z zachowaniem 3-miesięcznego okresu. Dostanie pani pismo i do widzenia. Nic ich nie obchodzi

– opowiada pani Bronisława. Spór z Kościołem trwa od lat, od momentu kiedy parafia odzyskała prawo do gruntów, na których mieszkają ludzie.

Ksiądz proboszcz Paweł Deskur uważa jednak, że umowy dzierżawy są na rok dlatego, żeby mieszkańcy wiedzieli, że kiedy przyjdzie inwestor i będzie chciał ich wyprowadzić, to mają roczny okres wypowiedzenia.

- W żadnym razie nie groziliśmy, że za trzy tygodnie czy trzy miesiące przyjedzie jakiś spychacz i ich wyrzuci. O tym w ogóle nie ma mowy

- mówi.

- Ksiądz po paru latach zmusił nas do podpisania umów

– mówi pani Iwona Chrzanowska. Ksiądz proboszcz twierdzi, że parafia wezwała osoby, które od lat nie mają umów do ich podpisania.

- Nikt nikogo nie zmuszał

- mówi. Do tej pory umowy podpisało 240 działkowiczów i, jak uważa ksiądz, nic im nie grozi.

- Powiedział nam, że mamy się wyprowadzić do jakiejś sutereny

– dodaje Katarzyna Hopcia. Mieszkańcy są oburzeni. Nie chcą wyprowadzać się ze swoich mieszkań, w których spędzili większość życia.

- Powiedziano nam, że albo podpiszemy umowę albo dostaniemy nakaz eksmisji

– mówi Dorota Gorgon. Działki są położone w bardzo atrakcyjnym miejscu Poznania, parafia nie ukrywa, że mają dużą wartość.

- Od kilku lat szukamy inwestora, który najpierw wyprowadziłby ludzi z działek, wyłożył by na to pieniądze, a później zrealizował tam jakąś swoją inwestycję

- tłumaczy ks. Paweł Deskur, proboszcz w parafii pw. św. Jana Jerozolimskiego za Murami. Umowy z inwestorami toczą się od lat. Miasto ponoć również ma być zaangażowane w to by "rozwiązać ten problem".

Historia działek na os. Maltańskim w Poznaniu. Dom od zawsze

Z ośmioma kobietami spotykamy się na terenie ogródków na osiedlu Maltańskim, jest z nimi Patryk Szynkowski z Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów.

- Ksiądz bawi się w czyściciela

- mówi. Mieszkanki są załamane. Wszystkie mieszkają tu nie "od wczoraj", niektóre - od urodzenia. Boją się, że będą musiały opuścić swoje domy.

Działki od wieków stanowiły własność Zakonu Kawalerów Maltańskich, którzy prowadzili parafię pw. św. Jana Jerozolimskiego za Murami. Od lat 30. ubiegłego wieku parafianie mogli korzystać z tych działek, jednak wtedy nie było można budować tam altanek czy domków. Po II wojnie światowej władza komunistyczna zorganizowała tam państwowe ogródki działkowe.

W latach 90., ksiądz prałat Kazimierz Królak wniósł do sądu sprawę o potwierdzenie tego terenu jako własności parafialnej. Na około 300 działek w 260 przypadkach sąd wydał decyzję, że ziemia należy do parafii. Później mieszkańcy zaczęli dostawać wezwania do podpisania umów o dzierżawę. Dzierżawa została ustanowiona na 50 złotych netto miesięcznie.

- To były kiedyś działki pracownicze, kiedy ja je kupowałam

– mówi Iwona Chrzanowska.

- Kupiłam za duże pieniądze działkę myśląc, że jestem bezpieczna. Po paru latach się okazało, że to nagle należy do księdza. Później zmusił nas do popisania umów dzierżawy

– dodaje.

Pod koniec roku przełożeni ks. Deskura polecili mu, by "uporządkował sytuację prawną" tych, którzy tych umów nie mają. Na 260 działek, które są własnością Kościoła, 22 działki są zajmowane bez umowy. 2 czy 3 działki miałby być to miejsca, gdzie faktycznie mieszkają ludzie - twierdzi ksiądz proboszcz.

Ksiądz proboszcz uważa, że Kościół działa zgodnie z prawem i może wysiedlać mieszkańców.
Ksiądz proboszcz uważa, że Kościół działa zgodnie z prawem i może wysiedlać mieszkańców. Robert Woźniak

Proboszcz: chcemy, żeby mieszkańców było jak najmniej

- To, że ten teren tak wygląda to jest wina księdza. Nikogo więcej. Byli ludzie, którzy mają trudne warunki mieszkaniowe i chcieli objąć działkę, zagospodarować ją i zamieszkać. Jakoś by to chociaż wyglądało na tym terenie

- mówi Dorota Gorgon. Ksiądz na to nie pozwolił. W rejonie działek był jeden z opuszczonych domków, został zburzony - kobiety twierdzą, że na polecenie księdza mają tam teraz stanąć śmietniki.

- Nie możemy dopuścić do tego, żeby ktoś nowy się tam budował. Nie podpisujemy żadnych nowych umów. Chodzi nam o to, żeby działkowców było jak najmniej, by tych osób było niewiele jak działki będziemy zamykać

- mówi proboszcz.

Wszystko co było budowane na działkach rzekomo było budowane bezprawnie - mówią kobiety. Jednak licznik od gazu, prądu czy wody każda z pań ma. Każdy płaci za prąd, podatek od nieruchomości również.

- Jak się tu wprowadziliśmy z trójką dzieci to nie było żadnych problemów z zameldowaniem na stałe

- mówi Katarzyna Hopcia. Pani Katarzyna jest tu zameldowana na stałe, tak jak każda z naszych rozmówczyń.

Proboszcz twierdzi, że większość osób mieszkających na działkach to są osoby, które "mają gdzie pójść" - do domku letniskowego w Puszczykowie, do córki, wnuczki czy przeprowadzić się do innego mieszkania. Zdaje sobie również sprawę z tego, że są i takie, które są bezradne, dlatego prowadzone są rozmowy z miastem.

Mieszkańcy os. Maltańskiego w Poznaniu chcą kupić ziemię. Proboszcz twierdzi, że ich nie stać

- Podczas kolędy zapytałam się czemu ksiądz nie chce sprzedać nam tej ziemi. Z tysiąc razy już o to pytaliśmy. Odpowiedział, że nie może nam tego odsprzedać. Powiedział, że nie może, bo to są inne przepisy

- mówi Katarzyna Hopcia.

Dorota Gorgon twierdzi, że podobna sytuacja miała miejsce - działki na Dębcu zostały sprzedane mieszkańcom.

- Mieszkańcy nie są w stanie kupić tej ziemi. Wartość ziemi nad Wartą w tym miejscu, które jest idealnym kąskiem, jest bardzo duża. Nie byliby w stanie zapłacić ceny, która jest należna

- mówi ksiądz.

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]

Miejskie Historie - Trzcianka:

od 16 lat

Obserwuj nas także na Google News

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Archidiecezja chce wysiedlenia mieszkańców osiedla Maltańskiego w Poznaniu. "Ksiądz bawi się w czyściciela". Proboszcz odpowiada na zarzuty - Głos Wielkopolski

Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto