Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

PIŁA - W mieście tyka bomba, ale Agencji to nie rusza

Agnieszka Świderska
Są pieniądze na opróżnienie hangarów, ale wciąż nie ma wniosku o dofinansowanie utylizacji niebezpiecznych odpadów
Są pieniądze na opróżnienie hangarów, ale wciąż nie ma wniosku o dofinansowanie utylizacji niebezpiecznych odpadów Fot. Michał Nicpoń
Odsuwa się w czasie rozwiązanie problemu niebezpiecznych odpadów na pilskim lotnisku. NFOŚiGW zabezpieczył pieniądze na ich utylizację, ale do tej pory nie otrzymał wniosku o ich uruchomienie z Agencji Mienia Wojskowego, właściciela hangarów. We wtorek w Warszawie odbyło się planowane od dawna spotkanie w tej sprawie. Nie przyjechał na nie nikt z Agencji. Sprawa utknęła w miejscu.

Od pięciu miesięcy Piła żyje w cieniu bomby ekologicznej, którą poznański biznesmen, Marian M. podrzucił do dwóch hangarów na pilskim lotnisku. Według wstępnych szacunków, może się tam znajdować nawet ponad 2 tysiące ton niebezpiecznych odpadów. Ich utylizacja będzie kosztować kilka milionów złotych. Na to, że zapłaci za nią Marian M. nie ma co liczyć: wyczyścił swoje konta, zanim dobrała się do nich prokuratura.

Oficjalną już od trzech miesięcy bombę ekologiczną rozbroi na swój koszt państwo. Są już na to zarezerwowane środki w budżecie Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Ich beneficjantem ma być właściciel feralnych hangarów - gorzowski oddział Agencji Mienia Wojskowego. Z kolei miasto przygotowało całą dokumentację pod przyszły przetarg.

Wydawać by się mogło, że sprawa zmierza do szczęśliwego, a przede wszystkim szybkiego finału, gdyby nieoczekiwany opór materii w postaci... Agencji Mienia Wojskowego. We wtorek w Warszawie odbyło się planowane od dawna spotkanie w siedzibie NFOŚiGW, w którym mieli wziąć udział wiceprezydent Jerzy Wołoszyński oraz dyrektor gorzowskiego oddziału AMW, Eugeniusz Kropidłowski.

– Czekaliśmy na złożenie wniosku o dofinansowanie, który już wstępnie został zakwalifikowany – mówi Witold Maziarz, rzecznik NFOŚiGW. – Zabezpieczyliśmy na to pieniądze, gdyż jest to ważny projekt z punktu widzenia interesu państwa. Dotyczy bowiem tej sfery bezpieczeństwa, która jest objęta szczególną troską. To, co jest priorytetową sprawą dla miasta i dla państwa, dla Agencji Mienia Wojskowego jest najwyraźniej błahostką. Do Warszawy nie pofatygował się ani Eugeniusz Kropidłowski, ani jego zastępca, Maciej Nawrocki.

Jak ustaliliśmy, dyrektor Kropidłowski przebywał we wtorek na zwolnieniu lekarskim, ale jego zastępca był na miejscu w Gorzowie. Wczoraj nie udało nam się z nimi skontaktować: obaj byli na naradzie w Gdyni. Dyrektorowi w wyjeździe nie przeszkodziła nawet choroba; udział w naradzie był obowiązkowy. Na to, żeby dzień wcześniej pojechać do Warszawy był jednak zbyt chory; to spotkanie w odróżnieniu od służbowej narady nie było już obowiązkowe. Że może było ważniejsze, bo dotyczyło zapewnienia bezpieczeństwa 75-tysięcznemu miastu , okazało się bez znaczenia .

– Jesteśmy pełni uznania dla tego, co w tej sprawie zrobił samorząd – mówi Witold Maziarz. – Sami również traktujemy tę sprawę bardzo poważnie. Tyle, że bez wniosku stoimy teraz w martwym punkcie.

W złożeniu tego wniosku nikt Agencji wyręczyć nie może, a to niekoniecznie dobra wiadomość dla pilan, którzy wciąż obawiają się tykającej w hangarach bomby.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na czarnkow.naszemiasto.pl Nasze Miasto