Pseudobiegaczki na Ćwierćmaratonie Muzycznym
Pierwszy maja od dwóch lat przypisany został w kalendarzu biegowym złotowskich Pseudobiegaczek do Ćwierćmaratonu Muzycznego w Pile. Dystans 10 km plus symboliczne 500 m miał być pokonany przez zwartą ekipę.
No i wyruszyliśmy - Aga z wcześniejszą życiówką z Kaczor na tym samym dystansie, Marek - z decyzją o biegu niczym rakieta i ja - niewyspana, bez rozbiegania ale z wielkim uśmiechem do biegu.
Szybka akcja zapisów, pakiety, losy na nagrody, chipy i ....po chwili już siedzieliśmy w słonku na wyspie obgadując co się da. Mieliśmy całą godzinę, którą pomarnowaliśmy na gadanie.
W tym czasie nasza photo leżała z aparatem w ogromnym kwietniku pełnym tulipanów.
Wśród uczestników biegu było wielu naszych znajomych, również z daleka, fajnie było porozmawiać z nimi na żywo.
Chwila rozgrzewki 500 m przed startem i do boju. Aga poleciała z Markiem bo ich tempo w moim niewyspaniu dwie noce z rzędu ( kaszel mojego robaka ) nie wróżyło najlepiej. Pogoda piękna, cóż innego sobie wymarzyć..... słoneczko trochę chmurek, ciepło ... a ja długi rękaw i legginsy.
Już po 3 km prosiłam Boga żeby zrzucił mi mały scyzoryk i gdzieś na poboczu odetnę sobie nogawki. W przelocie mostem dosłownie opalałam się pod materiałem. W zasadzie był to mój dystans modlitw bo późniejsze chwile również wzmogły u mnie kilka próśb.....chociażby o wiadro wody na odcinku słońca.
Moi towarzysze ruszyli niczym drużyna prędkości światła pozostawiając mnie samą z tyłu. Jednak bieg ten gromadzi tylu fajnych ludzi, że o rozmowę i kompana mojego żółwiego tempa nie było problemu.
Dwa kółka każde po ok 4km, wcześniej mały prolog i po 10 km już była meta. Na niej uśmiechnięta i szczęśliwa Aga z kolejną życiówką, Photo wduszona w ludzi z aparatem i Marek który oczywiście wybiegł po mnie w strachu, że nie dobiegnę do końca :)
p.s. ode mnie : To był mój najgorszy czas, fizycznie ciężki bieg, byłam chyba 4 od końca, dwie noce nieprzespane i ogólne zmęczenie dały znak już po 2km , do tego doszło słońce które spotęgowało ten stan, wcześniejsze niewybieganie i ciśnięcie na basen oraz rower to nie był dobry pomysł. Trasa prosta, idealna na świetny bieg, a ja męczyłam się niczym pod stromą górę.......ale nic....to dla mnie porządna nauczka......trzeba zabrać się do roboty i wybiegać co trzeba bo następne starty nie wybaczą błędów i porażek.
Autor: Agnieszka Ceranowska
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?