Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wiktoria - wielka duchem i sercem

Karol Potapowicz
Wiktoria - wielka duchem i sercem
Wiktoria - wielka duchem i sercem Karol Potapowicz
Wiktoria - wielka duchem i sercem. W drodze do realizowania swoich marzeń nie przeszkodziła jej choroba. Sprawiła że dziś jest silną kobietą – na tyle by pomagać innym.

Wiktoria - wielka duchem i sercem.

Mam na imię Wiktoria, mam 25 lat. Skąd u mnie zamiłowanie do zwierząt? Otóż miłością do zwierząt „zaraził” mnie mój ojciec. Jest weterynarzem. Od kiedy pamiętam u nas w domu zawsze był pies, kot. Były to kundelki i koty dachowce.
Wolny czas uwielbiałam spędzać na wsi u mojej babci. Byłam wtedy w raju, pamiętam do dzisiaj zapach siana po którym skakałam, czy dętkę na ogonie krowy,którą razem z ciocią próbowałam wydoić. Pamiętam – jakby to było wczoraj – kury ,żółte kurczaczki, jajka pochowane w słomie, pachnąca łąka, dojrzewające papierówki i ule pszczół.
Miałam pracę, pasję, jednak mój stan zdrowia zaczął się pogarszać i niestety konieczna była rezygnacja z moich marzeń. Postępująca choroba spowodowała także, że musiałam zrezygnować z pracy. Co zrobić? Poddać się? Nie, to nie w moim typie.

Kiedy miałam dziewięć lat moja „zwierzęca” miłość skupiła się głównie wokół koni. Zaczęłam jeździć konno i wtedy wiedziałam że to jest to! Jeździectwo stało się sensem mojego życia.
Moim marzeniem była chęć posiadania własnego konia, auta z hakiem, prawa jazdy kat E, przyczepy, trenera. Każdego dnia byłam coraz bliżej osiągnięcia swoich marzeń. Droga była długa,ciężka,ale udało się. Jestem chorobliwie ambitną osobą i jeżeli tylko czegoś bardzo chce, to osiągnę to. W wieku 19 lat posiadałam wszystko to o czym wspomniałam powyżej. Jeździłam na zawody, skakałam, kilka razy nawet udało mi się wygrać. Z wykształcenia jestem hipoterapeutką i w tym zawodzie pracowałam w ośrodku dla dzieci niepełnosprawnych „Zabajka” w Stawnicy.

Wiktoria - wielka duchem i sercem.
Jednak stało się tak,że mój stan zdrowia zaczął się pogarszać i niestety konieczna była rezygnacja z jeździectwa. Postępująca choroba spowodowała także, że musiałam zrezygnować z pracy w zawodzie. Co zrobić? Poddać się? Nie, to nie w moim typie.

Ukończyłam kurs dogoterapii oraz felinoterapii (terapia z wykorzystaniem kota). Odnalazłam się w nowej roli znakomicie. W końcu to także połączenie i wykorzystanie pasji do pracy z niepełnosprawnymi dziećmi – czyli to co kocham robić. Jest to ciężka praca, aczkolwiek dająca ogromna satysfakcję. Każdy nawet ten najmniejszy uśmiech na buziach dzieci uświadamia mi, że warto w tej dziedzinie działać i się rozwijać.
Całkiem niedawno rozpoczęłam także współpracę z przedszkolami w Złotowie. Dzieci w ramach wielu zajęć , które czekają na nie w przedszkolu, mają teraz również zajęcia ze zwierzętami.
Odnalazłam swoje szczęście w dawaniu szczęścia innym. Uśmiech i radość dziecka to ukojenie mojej duszy. Kocham to.
Dziękuję Bogu za to kim jestem dziś. A to co do tej pory mnie spotkało... sprawiło jakim człowiekiem jestem.
Widocznie tak miało być, widocznie tyle musiało się stać bym odkryła piękno,które mam na co dzień.

Wiktorii Stachowiak wysłuchał Karol Potapowicz

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zlotow.naszemiasto.pl Nasze Miasto