Starujemy od jazu - mostku na Głomii przy polnej drodze przedłużającej ul. Jerozolimską – skrót pomiędzy Jerozolimską, a Chojnicką. Dalej przez chwilowo bystrym nurtem w stronę drzew i dopływu rzeczki od jeziora Burmistrzowskiego. Widać już budynki miasta i trzcinowisko po bokach. Ale gdzie jest jezioro? Płyniemy dalej – po obu stronach łąka zarośnięta trzcinami i nory bobrów. Otóż i one – zdziwione obcym w ich raju. Odstraszają intruza uderzeniami ogona w wodę i znikają pod powierzchnią. Jeden zakręt, drugi trzeci, trzcinowisko i łąka – taka podmokła łąka, chwilami przechodzącą w bagno. Jeziora nie widać. Za to miasto zbliża się już budynkami, miejskimi dźwiękami i większą ilością śmieci na brzegach. Coraz bliżej do centrum handlowego, które w końcu pozostaje z tyłu po lewej stronie. A gdzie jezioro? Teraz dalej już wzdłuż deptaka – tam dalej już na pewno go nie ma. Na poniemieckich mapach jest, na współczesnych też…. W opisie Złotowa jako miasta otoczonego pięcioma jeziorami też jest… Ale fizycznie jeziora Baba już chyba nie ma. Pozostał obszar podmokłego zarośniętego trzcinowiskiem terenu przeciętego kanałem Głomii. Dalej wzdłuż nowego – nienazwanego jeszcze parku (może: Park nad wyschnięta Babą ;-) w kierunku Kaczego Dołka. Ale jest już prawie ciemno – czas zawracać, bo auto czeka na miejscu startu. Trochę wolniej – bo pod niezbyt silny prąd w towarzystwie nurkujących bobrów zmierzam do miejsca startowego.
Jacek Grzesiak
Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?